Każdy dziś marzy o tym, by mieć swój własny kąt. Mimo że czasy PRL-u mamy już dawno zasobą, to sam rynek mieszkalnictwa wciąż przezywa wielki kryzys. Dziś nie budują spółdzielnie,ale prywatni inwestorzy, mimo że dostęp teoretycznie do mieszkań i innych nieruchomości mamy,to jednak brakuje pieniędzy na ich zakup. Kiedyś czekało się na przydział nawet kilkanaścielat, dziś czeka się z równe wielką nadzieją na decyzje banku odnośnie udzielenia kredytumieszkaniowego. Najczęściej są to decyzje odmowne, bowiem coraz mniejsze rzesze Polakówmogą się pochwalić wystarczająco wysokimi zarobkami, by w ogóle myśleć o uzyskaniu kredytu.Zmiany w ustawodawstwie, jakie zaprezentował nam rząd Tuska dodatkowo pogłębi kryzys, boprzecież koszty zakupu nieruchomości będą dodatkowo rosły po podwyżce VAT-u i obowiązkuubezpieczania inwestycji przez developerów. Jeśli dodatkowo zaliczyć na początek kupnamieszkania rekomendację bankową, to łatwo dojść do wniosku, że właśnie mieszkanie będzie sięstawało przywilejem najbogatszych – zupełnie jak za czasów wspominanego socjalizmu.Trudno dziś – szczególnie ludziom młodym – nabyć mieszkanie na miarę oczekiwań. Marząsię trzy pokoje – przynajmniej salon, sypialnia i pokój dla dziecka, do tego kuchnia i łazienka– oba pomieszczenia najlepiej by były przestrzenne. Tylko ze najczęściej minimum 60 metrówkwadratowych powierzchni użytkowej to spore koszta, jeśli chodzi o zakup takowej nieruchomości.Nie może więc dziwić fakt, ze coraz rzadziej w takie mieszkania inwestujemy, bowiem na nie poprostu coraz mniejsza ilość Polaków stać. Sama różnica w cenie z pozoru wydaje się niewielka –jeśli porównać koszty zakupu kawalerki lub mieszkania dwupokojowego. Nie miej jeśli doliczyćdo każdego metra kwadratowego podatek, wkład własny wymagany przez bank w stosunku doceny nieruchomości, a także odsetki od kredytu to robi się z tego przeraźliwie duża kwota. Dziśmarzenia powoli zaczynają uciekać od domów na miarę oczekiwań i oscylować wokół domówjakichkolwiek. Oby mieć swoje, nawet jeśli będzie malutkie.